Podejrzewam, że obydwa pakiety modernizacyjne nie muszę tutaj opisywać. Podczas ich premiery spotkałem się z opiniami zwolenników modernizacji jednej i drugiej i można tu zauważyć, że zalety oraz wady obydwóch pakietów w zakresie uzbrojenia wzajemnie się pokrywają (to znaczy zaleta jednego pakietu jest jednocześnie wadą drugiego pakietu i vice versa). To sprawia, że powstaje dylemat, które z rozwiązań jest dla nas lepsze i przez to które należy wybrać w kwestii unowocześnienia T-72. Wszak przy PT-91M2 ingerencja w konstrukcję wieży została zminimalizowana, ale niestety zachowano wschodni kaliber uzbrojenia głównego. Za to w PT-17 armata została wymieniona na kaliber NATO, ale w zamian została dodana nisza w wieży, przez co zakres zmian w konstrukcji czołgu jest spory, co podnosi znacznie koszt całej modernizacji.
Jednak we wschodnich opracowaniach można się spotkać z projektami automatów karuzelowych do rodziny T-72, które można stosować do amunicji scalonej (jak to jest w przypadku 120 mm NATO), zamiast do dotychczasowo używanej amunicji rozdzielnej.
Poniżej pokazane jest takowe rozwiązanie.
Projekt karuzelowego automatu ładującego do T-72 na amunicję scaloną kalibru 125 mm |
Automat ten został zaprojektowany pod magazynowanie 32 naboi kalibru 125 mm o długości do 1000 - 1050 mm bez konieczności wprowadzania zmian konstrukcyjnych w kadłubie. Dzięki temu nie byłoby problemu z zastosowaniem go w obecnie eksploatowanych czołgach z rodziny T-72 przy możliwej prostej adaptacji projektu pod amunicję 120 mm NATO, zaś spora maksymalna długość kaset nie przeszkadzałaby w używaniu najnowszych typów amunicji.
Ponadto ten projekt wyeliminował dwie największe wady automatu AZ, jakimi są niewielka pojemność magazynu oraz jego wrażliwość na wybuch w przypadku detonacji przeciwpancernej miny dennej. Zwiększyłaby się teoretycznie przeżywalność załogi w czołgu, jak również zbędne stałoby się przewożenie rozrzuconej po całym pojeździe amunicji drugiego rzutu. Dodatkowo konstrukcja automatu pozwoliłaby na zmniejszenie czasu przeładowania pierwszych dwóch pocisków z karuzeli z 9,5 sekundy do około 6 - 7 sekund. I co więcej dzięki takiemu ułożeniu amunicji zwiększyłaby się przestrzeń w przedziale bojowym, jak i niepotrzebne byłoby dospawanie niszy w wieży w celu przyjęcia automatu ładującego do amunicji 120 mm. A to zaś pozwoli na uniknięcie problemów z chłodzeniem silnika w przypadku niemodyfikowania przedziału napędowego w trakcie modernizacji, jak i pozwoli na zmniejszenie masy docelowej zmodernizowanego czołgu.
Ale spośród głoszonych peanów na cześć takiego rozwiązania trzeba też wyciągnąć minusy.
A jest on dokładnie jeden.
Przedstawiony automat ładujący nie istnieje w metalu.
To oznacza, że konieczne będzie przygotowanie właściwego projektu, dokumentacji technicznej oraz prototypu samodzielnie lub z pomocą Ukraińców. Więc trzeba będzie wydać pieniądze na opracowanie automatu. A w kraju, gdzie nie chce się zapłacić za proponowaną licencję na produkcję Leopardów 2, jest to mało prawdopodobne do zrealizowania. Choć nie mówię, że niemożliwe.
Taka karuzela mogłaby się okazać prawdziwym hitem eksportowym dla klientów, którzy woleliby zmodernizować swoje T-72, aniżeli kupować używane czołgi zachodnie w celu unifikacji. Sam PGZ stałby się potentatem w kwestii modernizacji czołgów proweniencji wschodnich, a przy współpracy z innymi podmiotami byłby sporą konkurencją dla rosyjskich zakładów w tej kategorii. Potem ten magazyn mógłby zostać wykorzystany w innych projektach dotyczących broni pancernej (szczególnie tej lekkiej), a przy dalszym rozwoju możliwe byłoby zaadaptowanie tej konstrukcji pod uzbrojenie większego kalibru.
I co najważniejsze - automat pozwoliłby na stworzenie jednego pakietu modernizacyjnego dla T-72, łączącego zalety PT-91M2 oraz PT-17. A może właśnie tak powinien był wyglądać Gepard?
No ale to jest tylko gdybanie autora o tym, jak jeden projekt mógłby wpłynąć na losy zarówno naszej armii, jak i samego Bumaru. Niemniej chytry dwa razy traci.
Źródło oryginalne
Fajnie by było jakby się tym MON zainteresował. Dofinansowanie nie powinno być problemem patrząc jakie projekty do tej pory były finansowane przez NCBiR. Poza tym ten projekt to też nie jest projekt nowego czołgu czy samolotu i krocie by nie kosztował, a faktycznie potencjał miałby ogromny.
OdpowiedzUsuńa t72 to nie jest trup technologiczny? pytam bo mnie się wydaje że to ślepa uliczka. i sponsorowanie producentów amunicji 125mm (wiadomix). gdybyśmy dziś startowali z czystej kartki, co miałaby rossija nam do zaoferowania jako broń. a co zachód. i za jakie pieniądze i na jakich warunkach? to że mieliśmy kiedyś całkiem niezłe uzbrojenie to była kwestia polityczna i strefy wpływów a nie wyższość technologiczna (którą nota bene już pare razy sprawdzono na bliskim wschodzie). wymyśl automat co da radę w takim czołgu używać 120mm nato, wtedy to będzie jakaś opcja. a na dziś to nie spodziewałbym się woli politycznej i chęci płacenia za coś co konserwuje obecny stan na wschodzie europy. już nie jesteśmy ostatnimi z ostatnich idiotami.
OdpowiedzUsuńWspomniana karuzela nie miała sensu eksponując amunicję na wielkim obszarze dookoła przedziału bojowego ze 2.5 większym niż oryginalna, nawet gorzej niż w wypadku T-64/80. Pociski HE nie są w jednej cienkiej warstwie przy dnie jak w obu rozwiązaniach sowieckich, ale umieszczone pionowo stanowiąc 3-4 razy większy cel w projekcji z boku. Karuzela zajmuje miejsce, gdyż rozmiar pocisków wymusza ich ukosowanie aby zmieściły się nad wałkami skrętnymi. Rozwiązanie z niszą na 20 pocisków jest znacznie lepsze, dodatkowo zapewniając w miejscu karuzeli amunicję drugiego rzutu odizolowaną od kabiny, przy czym zajmuje ona zaledwie połowę tego miejsca co karuzela, dzięki czemu pojawia się bardzo dużo miejsca w środku, załoga nie tylko nie ma upychanej amunicji ponad karuzelą, ale ma też dodatkowy schowek na graty przed nowym magazynem amunicji. Daje to bardzo dużo miejsca w środku.
OdpowiedzUsuńJeśliby jednak trzymać się armaty 125 mm, to jest jeszcze możliwe inne rozwiązanie - mianowicie można w obrotowej karuzeli umieścić na płasko 2 warstwy ładunków miotających, a w niszy wieży znacznie węższe pociski. Można wtedy mieć w automacie gotowe do użycia 42 pociski (2*21 karuzela, 3*7*2 nisza). Również taka karuzela z pionowymi ładunkami jak w T-64/80 (można wtedy wsadzić 32 ładunki zamiast 28) i pociskami w niszy byłaby atrakcyjnym rozwiązaniem.
Jeszcze uzupełniając się po roku - absolutna większość trafień w przypadku nowych czołgów ma miejsce w wieżę albo górną część kadłuba, gdzie amunicja z automatu ładowania nie sięga - polecam objrzeć oba typy karuzeli na https://thesovietarmourblog.blogspot.com/2015/05/t-72-soviet-progeny.html#auto.
OdpowiedzUsuńUkosowana amunicja 120x570 wystaje ponad pierścień oporowy wierzy (który jest obszarem osłabionym), i tworzy wianuszek wrażliwy na odłamki znacznie większy obszarowo od od tego zajmowanego przez amunicję drugiego rzutu więc nie ma mowy o poprawieniu bezpieczeństwa dzięki usunięciu amunicji drugiego rzutu do którego dochodzi w klasycznym automacie z T-72 - wpadamy tutaj z deszczu pod rynnę.
Warto też dodać, że same pociski w obu typach automatu ładowania są ustawione płasko przy dnie - detonacja takiego pocisku skutkuje natychmiastowym zniszczeniem czołgu, więc zadbano by stanowiły jak najmniejszy obszar w rzucie bocznym.
W 120 mm stoją pionowo, powiększając absolutnie śmiertelne zagrożenie dla czołgu, przy czym trafienia strumieniem kumulacyjnym mogą zdetonować nawet amunicję małowrażliwą.
Oczywiście, "na coś trzeba umrzeć", i tak składowana amunicja jest we wszystkich projektach automatów ładowania dla czołgów z załogą przeniesioną do osobnego przedziału na przedzie pojazdu, więc to "czepialstwo" może być zupełnie nieuzasadnione w ogólnym obrazie rzeczy. Jednak w przypadku czołgu o tak słabym bocznym pancerzu karuzela 120 mm może zmniejszać szanse przeżycia załogi w porównaniu z rozwiązaniami klasycznymi po usunięciu amunicji drugiego rzutu.
Ostatecznie należałoby dokonać modyfikacji polegającej na zamknięciu załogi wieży w dwóch indywidualnych pancernych kapsułach, stanowiących dospawany do wieży podwójny szczelny kosz, każdy z dwoma przesuwnymi lukami dającymi dostęp do armaty i karuzeli.
Potrzeba by około 10 m2 stali, o grubości rzędu 20-30 mm (ochrona wyłącznie przed pożarem kilku ładunków miotających) i masie około 2.5 tony, mogącej stanowić dodatkową wewnętrzną osłonę pancerną użyteczną w większej liczbie scenariuszy. Zwłaszcza przy atakach od stropu dodatkowy pancerz mógłby chronić drugiego załoganta oraz amunicję, ograniczając straty.
Naboje powinny dostać indywidualne szczelne kasety chroniące przed wzajemnym zapalaniem się - zmniejszy to wymagania wobec rozmiaru klap wydmuchowych w dnie kadłuba i stropie wieży (nad armatą i automatem ładowania).
"Ostateczny" pomysł na automat ładujący dla czołgu z amunicją rozdzielną 125 mm to użycie podwójnej karuzeli (2x28=56) na pociski i umieszczenie ładunków miotających pionowo w niszy wieży. Przy małej wysokości zaledwie 42 cm są niewiele wyższe niż dwa ładunki umieszczone płasko jeden nad drugim, a ponieważ powinny być uniwersalne dla każdego typu pocisku to odpada kwestia z wyborem rodzaju amunicji - nisza ma tylko podać kolejny ładunek miotający. Układ 8x7 albo "plaster miodu" 11+10+9+8+7+6+5, ten drugi lepiej współgra ze schematem opancerzenia wieży a la T-90 i zajmuje mniej miejsca, ale pierwszy pozwala na ekstremalnie prosty mechanizm ładowania, minimalnie powiększający kwadrat 138x121 cm (szerokość x długość magazynu) wynikający z rozmiarów ładunków. Bezpieczeństwo takiego układu dla załogi jest na pewno większe niż w przypadku karuzeli z amunicja zapasową rozrzuconą w środku, i załoga zyskuje 4 centymetry wysokości przedziału dzięki niższej karuzeli. Mankamentem jest konieczność podwyższenia wieży o kilka centymetrów, co jednak powinno poprawić depresję.
OdpowiedzUsuń