czwartek, 4 maja 2017

Granatniki przeciwpancerne ISIS a polski przemysł

W związku z innym pisanym obecnie artykułem omówię oddzielnie tutaj temat granatników przeciwpancernych i ich produkcji. Impulsy do napisania tego artykułu były dwa: temat dialogów technicznych na jedno- i wielorazowe granatniki przeciwpancerne dla Wojska Polskiego oraz to, co pokazało ISIS podczas bitwy o Mosul. 

Zacznę na początku jednak od tego drugiego. 

Islamskie Armbrusty


Otóż tzw. Państwo Islamskie podczas bitwy o Mosul pochwalili się zdjęciami swoich oddziałów specjalnych, złożonych głównie z najemników i ochotników z krajów zachodnich. Jednak w trakcie walk największą uwagę zwrócono na używane przez nich granatniki przeciwpancerne





Na pierwszy rzut oka te granatniki wydają się być uderzająco podobne do niemieckich granatników przeciwpancernych Armbrust. Jednocześnie uchwyt do tych granatników jest bardzo podobny do tego z granatników z serii RGW (-60 i -90). Prawda jest jednak taka, że te granatniki były produkowane w całości przez islamistów z części pochodzenia prawdopodobnie irańskiego i chińskiego oraz posiadają one bardzo proste przyrządy celownicze, co zresztą widać na zdjęciu powyżej. Co więcej, na każdym granatniku znajduje się jego instrukcja obsługi napisana w języku farsi (zdjęcie poniżej).


Jakość wykonania tych granatników pokazuje, że nawet organizacje terrorystyczne, takie jak ISIS, potrafią samodzielnie konstruować broń tego typu stosunkowo niskim kosztem. A gdzie się znajduje pod tym względem nasz przemysł zbrojeniowy?



A no właśnie nigdzie, ponieważ nie posiada on zdolności do samodzielnego opracowania i wyprodukowania broni tego typu. Dlatego też pewnie wielu z Was w komentarzu przytoczy pewną popularną nierówność.


Problemy polskiego przemysłu


Problemem jest to, że ani MESKO, ani Dezamet nie posiadają technologii produkcji całej sekcji napędowej pocisków do granatników przeciwpancernych. W zamian obydwa zakłady zaczęły promować zagraniczne konstrukcje jako przyszłą broń przeciwpancerną dla naszego wojska - Dezamet proponuje produkowane w Norwegii M72 EC i ASW, za to MESKO oferuje niemieckie RGW 90 HH

Z jednej strony super, że nasze zakłady oferują gotowe i sprawdzone, a czasem bardzo innowacyjne produkty, ale z drugiej strony powinno się je besztać za to, że lobbują (i to mocno) te produkty, zamiast samodzielnie zyskać zdolności do produkcji brakujących elementów "układanki" (poprzez licencję lub współpracę z uczelniami oraz instytutami badawczymi) i - co za tym idzie - opracować swój własny granatnik. Co więcej, WAT w roku 2012 przedstawił własną koncepcję granatnika przeciwpancernego, ale widocznie nikt się tym nie zainteresował.

Również częściowo winę za tą całą sytuację trzeba obarczyć również MON, który nie dość, że nie okazał zainteresowania tą koncepcją, to również odrzucił wcześniejszą propozycję przemysłu, jaką była nowoczesna amunicja do RPG-7. I przez to te granatniki są znacznie bardziej przestarzałe, niż mogłoby być oraz wymagają bardzo pilnego zastąpienia przez nową konstrukcję. 

Jednak gdy się coś krytykuje, to trzeba przy tym przedstawić własne rozwiązanie tego problemu. Z góry jednak zaznaczam, że nie faworyzuję tutaj tej koncepcji ponad gotowe konstrukcje.


Koncepcja polskiego granatnika przeciwpancernego 


Koncepcja polskiego granatu przeciwpancernego z silnikiem rakietowym - rok 2012

W kontekście tego problemu trzeba poruszyć kilka kwestii: 

- czy to miałby być granatnik jedno- czy wielorazowego użytku?
- jakiego kalibru miałby być ten granatnik?
- jakie typy amunicji powinny zostać opracowane dla tego granatnika?

Spośród nich najważniejsza jest właśnie ta pierwsza.

Jak dobrze wiecie, Wojsko Polskie jest wyposażone w wielorazowe rgppanc-7 (RPG-7) oraz (w mniejszej ilości) szwedzkie Carl Gustaf M2. Dodatkowo na wyposażeniu Wojsk Specjalnych znajdują się jednorazowe RPG-75 oraz AT4, a wcześniej również w jednostkach liniowych używano RPG-76 Komar. Na chwilę obecną całkiem niedawno (bo 28 kwietnia br.) został zakończony dialog techniczny na "wielorazówki", a podobny dialog na granatniki jednorazowe odbył się ponad dwa lata temu. Więc jest poszukiwany produkt, pojawiły się propozycje takie jak najnowsze odmiany M72 LAW, RGW 90 HH, czy wielorazowy Carl Gustaf M4.

Podstawowym problemem jest to, jakie granatniki mamy zakupić na potrzeby zarówno Wojsk Lądowych jak i Wojsk Obrony Terytorialnej tak, aby spełniały stawiane im wymagania. 

Bardzo często pod tym względem spotykałem się z całkiem konserwatywnymi tezami, że następcą RPG-7 w Wojsku Polskim musi być granatnik wielorazowy, a "jednorazówki" mają być tylko mało znaczącym dodatkiem. Sam całkowicie się z tym nie zgadzam. Wręcz przeciwnie - nawet uważam, że "wielorazówki" są nam już zupełnie niepotrzebne, a na to składa się kilka ważnych czynników.

Pierwszym jest wielkość naszej drużyny liniowej. Jej część desantowana liczy bowiem 6 żołnierzy, przy czym aż dwóch z nich jest zajętych obsługą RPG-7, a kolejnych dwóch obsługą karabinu maszynowego. Jeśli nam zależy na zwiększeniu siły ognia tej drużyny, to znacznie lepszym rozwiązaniem jest zastąpienie obsługi RPG przez dwóch żołnierzy, gdzie każdy byłby uzbrojony w co najmniej jedną "jednorazówkę". Efekt byłby taki, że w drużynie liniowej zamiast obecnie jednego granatnika znalazłyby dwa granatniki o podobnej skuteczności.

Drugim aspektem jest szybki rozwój aktywnych systemów ochrony pojazdu (ASOP / APS), szczególnie hard-kill, których zasada działania polega na fizycznej eliminacji nadlatującego pocisku. Do tej pory standardem w soft-kill było to, że system ten wskazywał kierunek, z którego wystrzelono dany pocisk kierowany, dzięki czemu czołg (lub inny pojazd opancerzony) mógł szybko zareagować na istniejące zagrożenie. Jednakże w najnowszych amerykańskich ASOP zaimplementowano tą właściwość również dla hard-killa, co oznacza, że atakowany pojazd może reagować też na zagrożenia ze strony pocisków niekierowanych, czyli przykładowo wystrzelonych z granatników przeciwpancernych. Oznacza to, że przeżywalność żołnierzy używających tej broni na polu walki drastycznie spadnie i przez to będą oni potrzebować lżejszego sprzętu po to, aby w możliwie krótkim czasie zmienić pozycję lub po prostu się wycofać. Poza tym ważną kwestią jest możliwość przeciążenia ASOP, co oznacza po prostu możliwość wystrzelenia w jak najkrótszym czasie jak największej ilości pocisków w stronę atakowanego pojazdu. I do tego znacznie lepiej się nadają granatniki jednorazowe, ponieważ pojedynczy pluton mógłby posiadać przykładowo nawet 10 takich granatników, które mogłyby zostać jednocześnie użyte, podczas gdy granatników wielorazowych zawsze będzie około trzech. Jak dobrze widzicie, to z pomocą "jednorazówek" można łatwiej saturować atak na pojazd wyposażony w ASOP.

Zresztą w czasach współczesnych granatniki przeciwpancerne w znacznym stopniu nie są już skuteczne przeciwko czołgom - i to jest aspekt trzeci. Obecnie tego typu broń będzie sprawdzana przede wszystkim przeciwko sile żywej i celom umocnionym, jak również przeciwko lżej opancerzonym pojazdom. Powoduje to, że głównym aspektem granatników ma być ich poręczność i masa, a nie to, żeby posiadał jak największą głowicę bojową. Owszem granatniki nadal będą używane przeciwko czołgom, ale możliwe będzie ich atakowanie tylko z tylnej i bocznych półsfer. I nadal są produkowane granatniki stricte przeciwpancerne jak PzF 3 IT-600, RPG-28, czy wkrótce RGW 110, ale jest to broń o masie bojowej w okolicach 15 kg, podczas gdy obecnie maksymalna zalecana masa dla broni tego typu jest dwa razy mniejsza. Poza tym chęć podejścia do pojazdów przeciwnika na odległość poniżej 300 metrów (bo tyle zwykle wynosi zasięg skuteczny współczesnych RPG) w warunkach innych niż miejskie przy obecnej taktyce i technologii jest równa samobójstwu.

Pora teraz na drugą kwestię, czyli rozmiary granatnika. Osobiście uważam, że taki granatnik powinien być kalibru 90 mm. Dlaczego akurat ten? 

Po pierwsze jest to całkiem powszechny kaliber - dwa spośród obecnie oferowanych nam granatników jest właśnie tego kalibru.

Po drugie w jego przypadku zachodzi najlepsza relacja pomiędzy masą a możliwościami takiego granatnika. Granatniki kalibru 64 - 68 mm są bardzo lekkie, ale są również mniej skuteczne przeciwko wskazanym wcześniej celom. Oczywiście dla takiego M72 EC Mk 2 jest deklarowana przebijalność pancerza stalowego o grubości nawet 540 mm, ale są to już bardzo wyżyłowane wyniki (w okolicach 8,5 kalibra), podczas gdy obecne wkładki kumulacyjne w granatnikach 84 - 90 mm osiągają skuteczność na poziomie 5,5 kalibra, dzięki czemu jest istnieje zapas, dzięki któremu można zwiększyć skuteczność głowicy bez zwiększania jej kalibru, co w przypadku M72 już nie jest zbytnio możliwe.

Po trzecie posiadamy już gotowe klocki do produkcji amunicji do tych granatników w postaci proponowanych przez Dezamet nowych granatów dla RPG-7. 

I tak przechodzę do trzeciej kwestii, czyli proponowanej amunicji do tych granatników.

Od góry - PG-7MT1, KO-7M i DG-7

Do RPG-7 Dezamet proponował trzy nowe granaty:

- kumulacyjny tandemowy (T-HEAT) PG-7MT1 o kalibrze dokładnie 90 mm - jego szacowana przebijalność pancerza wynosiła 500 mm RHA za pancerzem reaktywnym

- kumulacyjno-odłamkowy (HEDP) KO-7M o kalibrze 85 mm - ten granat odznaczał się mniejszą skuteczność przeciwko celom opancerzonym od tandemu (przebijalność pancerza wynosiła 200 mm RHA), ale był znacznie skuteczniejszy przeciwko celom nieopancerzonym

- dymny DG-7 o kalibrze 80 mm, który charakteryzował się czasem dymienia od 3 do 5 minut

Obecnie można byłoby przekonstruować wszystkie te trzy granaty po to, aby je dopasować do wspomnianego wcześniej kalibru oraz tego, że miałyby być one wystrzeliwane z rurowej wyrzutni. Co więcej, obecnie popularne stają się pociski z głowicą termobaryczną, które są bardzo skuteczne przeciwko celom umocnionym.

Lekki rakietowy miotacz ognia MGK Bur

Ważny jest też moim zdaniem sposobem "wymiany" rur w granatnikach. W większości przypadków granatnik jednorazowy jest integralną całością, czyli po wystrzeleniu pozbywamy się nie tylko rury, ale również mechanizmu startowego i z reguły prostego celownika. Moją propozycją jest to, żeby w tym granatniku użyć rozwiązania pochodzącego z rosyjskiego Bura, czyli rura jest tutaj jednorazowa, podczas gdy mechanizm startowy jest połączony z celownikiem i są one wielokrotnego użytku. Dzięki temu można w znacznie łatwiejszy (i tańszy) sposób produkować oraz modyfikować amunicję do tych granatników.  

Jak wspomniałem wcześniej, granatnik mógłby używać cztery typów amunicji, czyli:

- przeciwpancernej z tandemową głowicą kumulacyjną - do zwalczania czołgów z boku i z tyłu oraz lżej opancerzonych pojazdów ze wszystkich stron osłoniętych dodatkowo pancerzem reaktywnym

- wielozadaniowej z głowicą kumulacyjno-odłamkową - do zwalczania celów lekko opancerzonych i nieopancerzonych oraz siły żywej

- wielozadaniowej z głowicą termobaryczną - do zwalczania celów nieopacerzonych i umocnionych

- specjalnej dymnej

Ale to wcale nie wyklucza tego, żeby rozszerzyć to o kolejne typy jak przykładowo:

- klasyczną głowicę odłamkową (tzw. canister) - do zwalczania siły żywej

- głowicę programowalną a'la RGW 90 HH (HEAT / HESH) - do zwalczania celów lekko opancerzonych i umocnionych

- głowicą agitacyjną - wiadomo do czego

Do tego zestaw byłby rozszerzony tradycyjnie o głowicę ćwiczebną i co więcej taki system pozwalałby również na zastosowanie wyrzutni o mniejszym kalibrze (64 - 68 mm), co jeszcze bardziej mogłoby rozszerzyć ofertę takiego granatnika.

Problemem jest jednak to, że z reguły jednorazowe granatniki przeciwpancerne posiadają maksymalnie dwie odmiany bojowe (zwykle z głowicą kumulacyjną i dodatkowo odłamkowo-burzącą), co jest spowodowane po prostu tym, że drużyna piechoty może używać ograniczonej ilości granatników. Ze względu na warunki współczesnego pola walki uważam, że najczęściej używane byłyby pociski HEDP, do których dodatkiem byłyby pociski z tandemową głowicą kumulacyjną. Co natomiast z pozostałymi odmianami? Otóż pociski termobaryczne byłyby moim zdaniem idealne dla pododdziałów saperskich jako współczesny zamiennik miotaczy płomieni z dodatkową możliwością zwalczania umocnień. Co więcej, mogłyby one służyć jako drugi typ amunicji (obok HEDP) na misjach stabilizacyjnych i odcinkach frontu charakteryzujących się brakiem lub niewielką ilością broni pancernej po stronie przeciwnika. Za to granatniki z pociskami agitacyjnymi byłyby przeznaczone dla pododdziałów specjalnych zajmujących się typowo propagandą. Co do reszty odmian bojowych, to myślę, że one przede wszystkim mogłyby być skierowane na rynek eksportowy.



Podsumowanie


Na sam koniec trzeba też rozstrzygnąć problem co do tego, jakiego typu miałyby być wyrzutnia. Bowiem w granatnikach przeciwpancernych są obecnie wykorzystywane zarówno wyrzutnie bezodrzutowe, jak i takie wystrzeliwujące granaty napędzane silnikiem rakietowym. Zaletą granatników bezodrzutowych jest to, że można ich używać w niewielkich pomieszczeniach zamkniętych, ale z drugiej strony są one średnio 2 kilogramy cięższe od klasycznych granatników przeciwpancernych. Jednak ten spór co do tego, które granatniki są lepsze, można łatwo rozwiązać poprzez oferowane przeze mnie rozwiązanie. Dzięki niemu w granatniku będzie można wykorzystywać zarówno pociski napędzane rakietowo, jak i bezodrzutowe. Na początku można byłoby rozpocząć temat od pocisków rakietowych, ewentualnie przechodząc z biegiem czasu i nabywaniem umiejętności na pociski bezodrzutowe.



Podsumowując, nie uważam jednak, że ten granatnik musi być high-techem, który miałby konkurować ze światową czołówką. Przede wszystkim powinien być on łatwy w obsłudze i bardzo funkcjonalny. Jak już wspominałem wcześniej, nie faworyzuję konieczności projektowania tego granatnika ponad zakup gotowego produktu z zagranicy. Poza tym żebyśmy mogli zaprojektować i wyprodukować takową broń, to musimy wcześniej nabyć zdolności do produkcji elementów napędowych pocisków (i podejrzewam, że nie tylko). Niemniej decyzja co do tego, jak to wszystko miałoby wyglądać, nie należy do mnie. Ale wyrażona chęć na konstrukcję własnego granatnika przeciwpancernego, a przede wszystkim zakończona ona rozpoczęciem jego produkcji tylko wzmocni nasze możliwości obronne.

4 komentarze:

  1. Zakupy broni przeciwpancernej winny wyglądać tak:
    - ciężki środek rażenia pociskiem wysokiego kalibru dla piechoty (Spike SR)
    - średni środek rażenia pociskiem wysokiego kalibru dla piechoty (Carl Gustav M4)
    - lekki środek rażenia pociskiem wysokiego kalibru dla piechoty (AT-4)
    Do tego można dodać granaty nasadkowe jako uzupełnienie czy GSBO-40 (GPBO-40 w ogóle mi do gustu nie przypadło przez swój brak ergonomii). Oprócz piechoty, winno się zakupić kolejne pociski Spike-LR oraz najlepiej wersję z większym zasięgiem, tj. ER lub NLOS, które powinny znaleźć zastosowanie na śmigłowcach bojowych oraz pojazdach typu bwp czy kbwp/kto. Wracając do piechoty, oczywiście to jednorazówki poiwnny grać pierwsze skrzypce, znacznie lepiej mieć dwa AT-4 niż jeden RPG-7, choć jak napisałem, nie wykluczyłbym zakupu wielorazówek, które mogłyby się znaleźć w drużynie wsparcia (gdzie zamiast dwóch AT-4 byłby taki Carl Gustav M4) bądź też w jednostkach rozpoznania czy spadochroniarzach. To samo dla Spike-SR, który pozwoliłby na lepsze rażenie pojazdów opancerzonych dla jednostek, które nie posiadałyby dużej ilości pojazdów wyposażonych w podobne środki rażenia pojazdów wroga.

    OdpowiedzUsuń
  2. Sorry, ale takie rzeczy NIE w Polsce. Tutaj, tak naprawdę jakość wyposażenia WP jest co najmniej rzeczą wtórną, jeśli nie nawet 3-rzędną. Liczy się kasa jaka można "wyrwać" od MON za z reguły kiepski produkt, ale okraszony cudownym określeniem - "produkt rodzimy" PGZ. Gigantyczne zaliczki dochodzące do 50% wartości całego kilkuletniego kontraktu skutecznie "robią dobrze" zatrudnionemu w przestarzałych państwowych fabrykach elektoratowi, skutecznie eliminując jakąkolwiek innowacyjną politykę zakładów(po co się starać - MON i tak kupi wszystko). Jest to tzw. związek typu win-win, gdzie zyskuje i elektorat i pożądający jedynie władzy politycy jedynie słusznej partii. Jedynym przegranym jest tu WYŁĄCZNIE Kraj i jego armia NIE modernizowana technologicznie od kilku dekad lub otrzymująca "krajowe" produkty o znikomej wartości bojowej, ale za to w cenie wyższej niż topowa broń światowej klasy. W takiej sytuacji NIE ma większego znaczenia ilość kasy w budżecie MON - każda kwotę da się "przemielić" w tym patologicznym układzie MON-PGZ obsadzonym do spodu przez pazernych, politycznych dyletantów z "jedynie słusznej partii".

    OdpowiedzUsuń
  3. Obecnie granatniki przenoszone przez pojedynczych żołnierzy nie mają sensu - ich rolę powinna przejąć "amunicja krążąca" krótkiego zasięgu o naprowadzaniu światłowodowym.Najtańszy światłowód jednomodowy rozwijany z prostego bębna (prędkość lotu 30-50 m/s) i elektronika rodem z najtańszych smartfonów całkowicie wystarczą, za darmo dostajemy funkcję top attack, a zasięg operowania jest co najmniej rzędu kilometra (ograniczony wyłącznie długością światłowodu). Bateria litowo - jonowa i silnik elektryczny są obecnie tańsze niż porządne jakościowo materiały pędne. Wstępnie proponuję układ składanych wirników przeciwbieżnych na odchylanej głowicy, przez co całość po złożeniu dalej będzie "rurą", a duże rozmiary wirników zapewnią cichy lot.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak pokazały walki na Ukrainie, bardzo przydatne są najlżejsze granatniki które nie muszą mieć możliwości niszczenia czołgów, takie jak Komar, używane do niszczenia BWP, sprzętu i stanowisk umocnionych. One mogą być lekkie. Do tego możliwość strzelania z zamkniętych pomieszczeń i pojazdów również jest bardzo cenną właściwością.
    Dlatego jestem zdania, że powinno się zrobić ciężkie granaty nasadkowe dla standardowych granatników kalibru 40 mm - byłyby one ładowane od przodu lufy. Takie pociski powinny dostać wszystkie możliwości Komara, czyli móc być odpalane z zamkniętego pomieszczenia, przy czym silnik startowy odpalałby się dopiero kilka metrów po opuszczeniu lufy - postuluję niekonwencjonalne umieszczenie go pomiędzy głowicą zasadniczą a prekusorem, aby maksymalnie wykorzystać objętość głowicy typowo marnowaną-wkładka kumulayjna powinna wytrzymać ciśnienie silnika. Pocisk Komara waży 1.8kg, chciałbym uzyskać identyczną przebijalność całkowitą (z prekusorem) przy masie wynoszącej połowę, przy czym chciałbym mieć prekusor nieinicjujący i dużą odporność na pancerze prętowe (deformacja powoduje natychmiastowe odpalenie głowicy). Wymiary geometryczne głowicy Komara są dobrym punktem startowym, oszczędności masowe wynikałyby z dwukrotnie krótszego korpusu zasadniczego (w pierwszej iteracji silnik startowy idzie "na dziób"), wydajniejszych materiałów pędnych, wkładki tantalowej która umożliwołaby zmniejszenie kalibru całości oraz wykorzystania włókien węglowych do produkcji korpusu - dodatkową zaletą byłby praktyczny brak ciężkich odłamków metalowych.

    OdpowiedzUsuń