środa, 25 października 2017

O artylerii, cz. I: Sopel Reaktywacja

Pora zaprezentować Wam początek kolejnej mojej serii artykułów tematycznych. Podejrzewam, że bardzo lubicie czytać o czołgach i tym podobnych, jednak z perspektywy unowocześniania Wojska Polskiego, jak i eliminacji pewnych mitów bardzo ważnym wątkiem jest artyleria. A co więcej, już kilka artykułów napisanych tutaj na blogu dotyczyło tematu "królowej bitew" lub znajdowały się blisko tego. Nie szacuję, ile artykułów napiszę, głównie mam na myśli ułożenie do porządku tego, co publikuję w tym miejscu.

Jednym z największych problemów naszej armii jest oczywiście obrona przeciwlotnicza. Co prawda w Programie Modernizacji Technicznej są zawarte programy Wisła oraz Narew, niemniej temat unowocześnienia środków przeciwlotniczych na szczeblu brygady jest całkowicie olewany. Tam obecnie prym wiodą wszelkiej maści zestawy przeciwlotnicze kalibru 23 mm, które nie są już uważane za skuteczne w zwalczaniu celów powietrznych, nie mówiąc już o dronach i zadaniach C-RAM. Do tej pory systemy te były modernizowane m.in. poprzez dodanie MANPADS oraz nowoczesnej amunicji, dzięki czemu pułap rażenia wzrósł z 1500 m do 2500 m dla zestawów stricte artyleryjskich lub do 3500 m w przypadku dodania rakiet. 

Mimo to jest to wciąż niewystarczające wobec istniejących potrzeb wojska. 

Najlepszym rozwiązaniem problem jest zastąpienie kalibru 23 mm w pierwszej linii kalibrem 35 mm. Ten kaliber jest już od jakiegoś czasu rozwijany w naszym kraju, czego skutkiem są opracowane holowane armaty przeciwlotnicze, używającej tej amunicji. A-35 / AG-35, bo o nim mowa, rozwiązałby temat holowanych ZU-23-2, jak również możliwe jest opracowanie wersji samobieżnej na podwoziu ciężarowym. Mimo to nie rozwiązuje to problemu następcy Szyłek i Białych. A dzisiejszy artykuł - pierwszy z tej serii - będzie poruszał właśnie ten problem.


Wspomnienie o Loarze



Wielu z Was zapewne pamięta bardzo dobrze artyleryjski samobieżny zestaw przeciwlotniczy Loara. Był on opracowywany od początku lat 90. jako następca Szyłek i obok Gromów miał być podstawą polskiej obrony przeciwlotniczej szczebla VSHORAD. Niestety brak docelowych pocisków przeciwlotniczych do rakietowej Loary (o czym kiedyś napiszę artykuł) spowodował, że program został zamknięty po wyprodukowaniu prototypu, a w miejsce Loary zdecydowano się na modernizację Szyłek do wersji Biała oraz stworzenie Hibnerytów, które początkowo nie różniły się wyglądem od używanych na Bliskim Wschodzie guntrucków. 

Obecnie jednak, w dobie rozwoju bezzałogowych statków latających oraz precyzyjnej amunicji artyleryjskiej, konieczne jest stworzenie własnego systemu przeciwlotniczego, który byłby zdolny do zwalczania nie tylko śmigłowców (głównie), ale również do ochrony przed UAV, jak i do możliwości wypełniania zadań C-RAM. A tutaj kaliber 23 mm nie wystarczy, dlatego też cały pojazd musi całkowicie nowy. Część klocków w postaci armaty automatycznej kalibru 35 mm i pocisków przeciwlotniczych Grom / Grom-M już mamy dostępne. Ważny jest za to docelowy nośnik oraz koncepcja kształtu i działania pojazdu przeciwlotniczego.

W tym wypadku HSW zaprezentował na zeszłorocznym MSPO zminiaturyzowany model nowej Loary. Koncepcja generalnie pozostała niezmieniona w porównywaniu z oryginału, ale cały projekt został mocno odświeżony - poza nowym nośnikiem w postaci UPG-NG proponowano wieżę bezzałogową oraz nowe systemy radarowe do namierzania celów oraz kierowania ogniem. I jak dowiedziałem ostatnio, koncepcja Loary-NG będzie forsowana przez PIT-RADWAR w MON-ie.


Pomniejszony model Loary NG / fot. Marcin Niedbała

Koncepcja Loary 2 jest przekonywująca szczególnie dla tych osób, które pragnęłyby reaktywacji zestawu przeciwlotniczego pochodzącego z późnych lat 90. (a koncepcyjnie nawet z lat 60.), a nie widzą przy tym innych pomysłów na rozwiązanie problemu nowoczesnego SPAAG. Jednak ten pomysł jakoś mnie nie przekonywuje. W całej koncepcji można zauważyć cztery podstawowe problemy:

- rozdzielenie zadań pomiędzy pojazd artyleryjski i pojazd rakietowy, czego skutkiem jest osłabienie zdolności pododdziału OPL niewyposażonego w któryś z podanych pojazdów

- hipotetycznie bardzo wysoki koszt opracowania i produkcji pojazdu, spowodowany głównie przez planowaną obecność aż dwóch radarów przeciwlotniczych (śledzącego i wczesnego wykrywania) na każdym pojeździe

- brak docelowych przeciwlotnicznych pocisków rakietowych pośredniego zasięgu (10 - 15 km) do pojazdu rakietowego

- brak modułowości systemu przeciwlotniczego - Loara dostosowana byłaby tylko do podwozi gąsienicowych, charakteryzujących się wysoką DMC (w tym wypadku mam na myśli podwozie od Kraba).

Dlatego też alternatywą byłby tani samobieżny zestaw przeciwlotniczy, uzbrojony zarówno w armatę przeciwlotniczą kalibru 35 mm, jak i obecnie dostępne pociski przeciwlotnicze Grom / Grom-M, który bazowałby na dowolnym nośniku samobieżnym. Nad takim systemem już kiedyś pracowaliśmy, a nazywał się Sopel.


Artyleryjsko-rakietowy samobieżny zestaw przeciwlotniczy Sopel


Sopel-NG



W porównaniu do pierwowzoru musiałoby zostać zmienione... wszystko.

Najważniejszym elementem jest tu wieża, w której zostałoby umieszczone uzbrojenie. Sopel był oczywiście dostosowany pod montaż armaty przeciwlotniczej KDA kalibru 35 mm, ale po ponad 20 lat można stwierdzić, że lepszym rozwiązaniem byłaby nowa, bezzałogowa wieża. Pod kątem kosztów opracowania najbardziej opłacalne jest zaadaptowanie do tego celu okrętowego systemu artyleryjskiego o nazwie Tryton - podobnie jak to miało miejsce z oryginalnym Soplem, wzorowanym na okrętowym Wróblu. Tryton został skonstruowany na potrzeby niszczycieli min Kormoran jako ich główne uzbrojenie, ale testy wieży były przeprowadzane na korwecie zwalczania okrętów podwodnych Kaszub. Teoretycznie zatem jest szansa, aby Tryton wyparł zestawy Wróbel z uzbrojenia okrętów Marynarki Wojennej. 

Ale wrócę do tematu "Sopla-NG".

Głównym celem powinno być, aby dany system artyleryjsko-rakietowy był całkowicie modułowy. Tryton, dzięki optymalnej masie wieży, wynoszącej 3300 kg, będzie mógł zostać bez problemu zastosowany na dowolnym nowoczesnym nośniku kołowym lub gąsienicowym, zaś odrzut głównego uzbrojenia, wynoszący tylko 29,4 kN, nie będzie przeszkadzał w jej użyciu również na pojazdach o DMC do 20 ton. Co więcej, istniejąca platforma morska byłaby dobrym rozwiązaniem pod stworzenie dodatkowo systemu półstacjonarnego, będącego odpowiednikiem niemieckiego Skyshielda.

Do tego trzeba się pochylić nad tym problemem radarów w baterii ogniowej. Jak już wcześniej wspomniałem, Loara 2 posiadałaby aż dwa radary dozoru powietrznego - jeden odpowiadający za wczesne wykrywanie zagrożeń, oparty na ZDPSR Bystra, zaś drugi służyłby za kierowanie ogniem uzbrojenia. Takie posunięcie ze strony PIT-RADWAR-u świadczy o tym, żeby celowo planują zawyżyć cenę produktu, niewspółmiernie do jego możliwości. Radar wczesnego wykrywania jest całkowicie zbędny na każdym pojeździe, zaś Bystra już istnieje w wersji samobieżnej. 


Turecki system przeciwlotniczy Korkut

W tym wypadku dobrym wzorcem jest świeżo co wprowadzony do służby turecki Korkut - tam pojazd przeciwlotniczy jest wyposażony w głowicę optoelektroniczną i radar kierowania ogniem, zaś radar wczesnego ostrzegania i dodatkowa głowica są umieszczone na oddzielnym pojeździe, który przypada 1 na całą baterię ogniową. 

Wracając do Trytona, jego jedynym poważnym minusem byłaby wysokość samej wieży, wynosząca aż 1705 mm (bez uwzględnienia wystających przyrządów celowniczych), czyli jest to ponad 2 razy więcej od wież używanych standardowo w wozach bojowych. 

Ponadto do zastosowanej armaty automatycznej kalibru 35 mm dodane zostałyby wyrzutnie pocisków przeciwlotniczych Grom / Grom-M. Jednak rakiety o zasięgu do 5 - 6 km powielają w znacznym stopniu osiągi armaty kalibru 35 mm, a więc będą zaniżały potencjalne możliwości kompletnego systemu przeciwlotniczego. Dlatego też "Sopel-NG" docelowo powinien otrzymać pociski przeciwlotnicze o większym zasięgu (10 - 15 km) i pułapie (min. 5000 m). Niestety z racji skąpego pod tym względem rynku potrzebne jest opracowanie tych pocisków własnymi siłami.

I "the last but not least" - jak Amerykanie ostatnio pokazali na AUSA 2017 ważne dla takiego samobieżnego zestawu przeciwlotniczego jest również wyposażenie go w systemy służące do niefizycznego zwalczania dronów. Uzbrojenie "Sopla-NG" w AUDS jest moim zdaniem konieczny, biorąc pod uwagę to, że zapas amunicji w Trytonie jest niewielki (200 pocisków kalibru 35 mm).


Wóz dowodzenia baterią / plutonem przeciwlotniczym



Poważnym niedostatkiem w konstrukcji Trytona jest brak integralnej głowicy optoelektronicznej. Dlatego też na potrzeby wyposażenia modułu ogniowego w jego skład powinien wejść wóz dowodzenia. Wzorowałby się on na rozwiązaniu zastosowanym w przypadku Blendy i Noteci - otóż w jego wyposażenie wchodziłaby głowica optoelektroniczna ZGS-158 (używana oryginalnie przy Trytonie) w zestawie z radarem śledzącym. To rozwiązanie pozwoli na śledzenie celów znajdujących się w odległości do 29 km (w przypadku pocisków rakietowych zasięg skuteczny spadłby teoretycznie do ok. 9 km, zaś moździerzowych i niewielkich dronów - ok. 5 km). Co więcej radar śledzący miałby również możliwość pełnienia roli radaru wczesnego wykrywania, ale jego zasięg skuteczny wynosiłby wtedy 17 km (we wspomnianych wcześniej warunkach jest to tylko 5 i 3 km).


Wóz dowodzenia WD-35 - przeznaczony do użytku w systemie OPL Noteć

Oznacza to, że omawiany system OPL musi zostać wsparty przez dedykowany radar wczesnego wykrywania. A kandydatami są tutaj eksploatowana obecnie Soła oraz planowana do wdrożenia Bystra. Dzięki nim zasięg wykrywania pocisków rakietowych przez baterię przeciwlotniczą wzrósłby do 16 (dla Soły) lub 25 km (dla Bystrej). Dla maksymalnej skuteczności radar wczesnego wykrywania powinien znaleźć się na wyposażeniu każdej baterii przeciwlotniczej, spięty z jej wozem dowodzenia.

Mimo wszystko tylko jedna głowica przypadająca na cały moduł ogniowy sprawia, że tenże moduł posiada w trybie autonomicznym tylko jeden kanał ogniowy (tj. może zwalczać jednocześnie tylko jeden obiekt). Z tego to powodu sama konstrukcja wieży powinna być lekko zmodyfikowana w celu montażu głowicy ZGS-158 na każdym pojeździe przeciwlotniczym przy wciąż zachowanej maksymalnej pasywizacji efektorów. Dzięki temu wzrosłaby ilość kanałów ogniowych, jak również każdy z zestawów przeciwlotniczych posiadałby możliwość samodzielnego śledzenia celów w odległości do 12 km. Jednocześnie wskazane jest, aby powstał pewien zapas modernizacyjny w celu możliwości ewentualnego wyposażenia SPAAG również we wspomniane wcześniej radary śledzące.


Podsumowanie



"Sopel-NG" w moim mniemaniu byłby ekonomicznym zamiennikiem dla "czołgów przeciwlotniczych" jako rozwiązania do ochrony pododdziałów pancerno-zmechanizowanych głównie przed dronami, amunicją artyleryjską i lotniczą. 

Struktura baterii ogniowej tych SPAAG nie różniłaby się od tego, co jest obecnie w pododdziałach wyposażonych w ZSU-23-4MP. Składałaby się ona bowiem z:

- 4 artyleryjsko-rakietowych zestawów przeciwlotniczych, 
- wozu dowodzenia OPL
- radaru wczesnego wykrywania ZDPSR Soła lub Bystra 

Dodatkowo bateria mogłaby zostać uzupełniona o co najmniej jedną drużynę przeciwlotniczą z przenośnymi systemami przeciwlotniczymi Grom / Grom-M, a całość zostałaby spięta z wykorzystaniem systemu dowodzenia OPL Łowcza-Rega.

Jednak omówiony w tym artykule zestaw przeciwlotniczy opłacalny byłby głównie jako osłona dla jednostek wyposażonych w gąsienicowe BWP i czołgi na szczeblu batalionu i ewentualnie brygady. W przypadku jednostek zmotoryzowanych jeszcze tańszą, ale równie skuteczną opcją byłoby posadzenie artyleryjskich zestawów przeciwlotniczych San (A-35 / AG-35) na podwoziu samochodu ciężarowego. Ale alternatywą dla tego jest również wykorzystanie systemu Tryton w wersji kontenerowej, co zresztą było pokazywane w wizualizacjach PIT-RADWAR-u.

Na upartego jednak transportery piechoty mogłyby samodzielnie zapewnić sobie obronę przeciwlotniczą, niemniej problemami byłyby ograniczony kąt podniesienia lufy w HITFIST-30P i ZSSW-30, wynoszący 60° oraz brak sprzężenia z przeciwlotniczym SKO. Dla porównania kąt podniesienia lufy w Trytonie wynosi aż 85°. Dlatego też niezbędne jest wyposażenie naszej armii w nowoczesne samobieżne zestawy przeciwlotnicze.

Bibliografia

Wielki powrót Loary czyli Loara Nowej Generacji (dziennikzbrojny.pl)
System automatycznej armaty morskiej AM-35 – nie tylko dla Marynarki Wojennej? (defence24.pl)
RSKu-253 dla artylerii (altair.com.pl)
Soła - radar bezpośredniej obrony (defence24.pl)

3 komentarze:

  1. W dużej mierze się zgadzam ale:
    - Moim zdaniem Loara-2 powinna być w dwóch wariantach gąsienicowy(podwozie krab) i kołowy(rosomak). Amerykanie ostatnio coś kombinują na podwoziu kołowym z rakietami o zasięgu 15 km ale sami przyznają że to tylko częściowe rozwiązanie.
    - Co do rakiet, tu licencja. Polskie wynalazki typu pk-6 to zmodyfikowany pocisk pioruna, czyli nadal krótki zasięg.
    - Wolałbym coś jak rosyjska tunguska czyli 2 w 1 a nie osobny wóz z działkiem 35 mm i osobny z pociskami.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmmm... Czyli zakładając, że przyjmujemy rozwiązanie tureckiego Korkuta za wzorzec. Pierwsza fala ataku wykonywana jest przez uzbrojone BSLe, bomby latające bądź pokrewne. Pierwszym i jedynym celem tegoż jest antena radaru wczesnego ostrzegania. Co zrozumiałe jest ona dużo bardziej wrażliwa niż podwozie, więc pewnie nawet uderzenie nieuzbrojonym Forpostem lecącym 200km/h spełniłoby swoje zadanie.

    Druga fala to już nie tylko bezzałogowce, ale i załogowe statki powietrzne, np: Mi 24, Mi 28, Su 25 itp. itd.

    Generalnie jest pewnie z 1000 powodów dla których zestaw wczesnego ostrzegania może bądź to w ogóle nie być w stanie wejść do walki, awaria, atak sił dywersyjnych itp., bądź też zostać z niej wyłączony w pierwszej fazie starcia. I co wtedy?

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawa analiza, co ważniejsze realistyczna. Zakłada pan posadzenie takiego zestawu na nośniku gąsienicowym czy kołowym?

    OdpowiedzUsuń