wtorek, 28 marca 2017

Co z następcą PTS-M, czyli o niewidzialnym grancie z Dęblina

Całkiem niedawno rozpoczęła się astronomiczna wiosna, na którą zapewne wielu z Was czekało. Jak zapewne dobrze wiecie, na początku wiosny (a raczej przedwiośnie) czasem dochodziło do podtopień terenów zalewowych, ponieważ roztopiony śnieg zasilał rzeki, podnosząc ich poziom, a im wyższy następował skok temperatury na początku marcu i im więcej śniegu zalegało po zimie, tym większe było ryzyko powodzi. Drugim okresem powodziowym jest przedział czasowy od maja do sierpnia. Wtedy to dochodzi do powodzi opadowych, spowodowanych przez zdarzające się w tym czasie ulewne deszcze. Te powodzie z reguły stanowią większe zagrożenie, ponieważ w przeciwieństwie do roztopów wystarczą kilka dni, żeby doszło do wezbrania rzek i w końcu do ich wylania. Zarówno "powódź tysiąclecia" z 1997 r., jak i wszystkie inne większe powodzie po tym okresie były powodziami opadowymi.

Pewnie się zastanawiacie, po co ja Wam piszę o zjawiskach hydrologocznych, skoro to jest blog poświęcony militariom.


Otóż pewnym symbolem zarówno "powodzi tysiąclecia", jak i np. powodzi z roku 2010 jest to, że do ratowania ludzi i mienia, który padł ofiarą "wielkiej wody", wykorzystywano gąsienicowe transportery pływające PTS-M. Jest pojazd, który opracowano ponad pół wieku temu (w 1961 i zmodernizowano w 1965). Co więcej, najmłodsze egzemplarze PTS-ów używane w naszym wojsku są starsze od znajdujących się w rezerwie sprzętowej T-72 i T-72M (uważanych powszechnie za złom) i nawet one znajdują się w nie najlepszej kondycji technicznej. Można oczywiście cały czas je remontować, ale to już jest na tyle stara konstrukcja, że powinno się opracować jej następcę.